top of page

Przedłużona agonia

wydłużona AGONIA bo... jak inaczej nazwać ten czas, kiedy zamiast żyć, gaśniesz, gorzkniejesz, wycofujesz się z życia? Może nawet wyczekujesz śmierci i coraz częściej ją ponaglasz? Bo życie straciło radość i sens.... szepczą natrętne myśli. Masz dzieci? To zatrzymaj się na chwilę w tym „umieraniu”- pomyśl, co one w tym przeżywają? To historia jednego z takich dzieciaków.

- Kiedy jedziesz na groby i potem chodzisz po cmentarzu, siłą rzeczy zerkasz na inne nagrobki. Nagle zmieniła temat. Widać taki to czas, że kawa robi nam się nieco nostalgiczna. Byłam zaciekawiona do czego zmierza. - Ile razy zdarzyło Ci się widzieć nagrobek osoby... żyjącej? - Żyjącej? zdziwiłam się. Cmentarz to raczej miejsce dla umarłych.... - Tak, żyjącej. Wyryte w kamieniu imię, nazwisko, data urodzenia. Tylko.... czekają jeszcze na śmierć. By dokończyć napis.... i tak czekają już od 20 lat! Rozumiesz to?! Taka wydłużona agonia... Emocje bulgotały jej w gardle. - Mówisz o kimś znajomym? - domyślałam się. - O ojcu. To on tak umiera i umiera. Straszył mnie śmiercią już wtedy, gdy miał dobre zdrowie i był w moim wieku. Nawet nie wiesz, ile razy słyszałam, że coś sobie zrobi. Że nie chce mu się żyć. Że dożyje do tego czy tamtego wydarzenia i potem może już zejść. Na początku z tym walczyłam. Krzyczałam, żeby to w końcu zrobił lub przestał pieprzyć. Potem to „olewałam”, ale... ilekroć nie odbierał telefonu lub nie otwierał drzwi - a potrafił się tak obrazić na kilka dni czy tygodni - gdzieś w środku czułam to cholerne ukłucie i strach „a może jednak?....” Tym bardziej kłuło, że z czasem doszły poważne problemy zdrowotne. Aż na koniec sama zaczęłam powtarzać to jego umieranie za życia. I znowu ten wqurw i niezgoda, tylko tym razem na siebie... - żachnęła się i zmarszczyła brwi. - Tak „ustawieniowo” to pewnie byś to nazwała jakoś tak: „ja za ciebie tato” „ja za tobą tato” „nie zostawiaj mnie samej tato - potrzebuję cięl” Może nawet jest coś większego, co za tym ruchem stoi. Ale - jak zwał tak zwał, wiedza wiedzą, a we mnie i tak powtarzał się co rusz ten emocjonalny armagedon a za nim kolejna mniejsza lub większa „zapaść życiowa”... Zatrzymała się na chwilę w tej swojej historii. O trudnej miłości do ojca, która chce go zatrzymać, o kanciastej zgodzie na jego życie i śmierć, którą trudno jej utrzymać, o „niewygodnym” szacunku, który wymaga wytrzymania tego, co się dzieje i z ojcem i z nią, gdy temu towarzyszy... wytrzymuje, ale... czasami się omsknie za tatą. Upiła kawy zbierając słowa. Myślałam kiedyś, że zrobisz mi na to ustawienie i będzie po sprawie: albo ojciec przestanie straszyć śmiercią albo mnie to już nie będzie tak dotykać. Coś to jednak dało. Zrozumienie siebie. Tyle, że samo zrozumienie nie wystarczyło... po tym jak zrozumiałam co się ze mną dzieje, uznanie tego, że jest tak jak jest nie pojawiło się we mnie natychmiast. A tym bardziej gotowość do do tego co mi powtarzałaś „wycofaj się ze spraw ojca, tak mu nie pomagasz”... Dziś mam już inną percepcję siebie, większą świadomość i zrozumienie czemu to tak, od 20 lat się u nas dzieje. Jest mi łatwiej i spokojniej w kontakcie z tatą, ale.... wciąż to trwa. Póki ten napis na nagrobku czeka na dokończenie o datę śmierci... Wracam do domu i czuję po sobie, po tym, co się ze mną dzieje, i w jakim jestem stanie, że to wciąż nie jest mi obojętne. Pogodzenie miłości i szacunku do taty to ciągła moja uważność. Ale i tak dziękuję, że mi nie odpuściłaś. Teraz, po czasie, faktycznie odczuwam, że jest coraz lżej, szybciej wracam do siebie po spotkaniu z tatą... Odstawiła pustą już filiżankę i powoli zaczęła zbierać się do wyjścia. W tym roku zapalę znicz Mamie. Na pamiątkę i wspomnienie. I zapalę drugi - dla Taty. Za jego Życie - takie jak je tato przeżywa i jego spokojną Śmierć - gdy już przyjdzie jej czas. A trzeci.... e, nie! dla siebie zapalę świece - przy kolacji! 😏 Małgorzata IRI Jakubowska Jestem Kobietącykl „Rozmowy... przy kawie” Foto: pixabay/ Emilia_Baczynska

IMG_0840_edited.jpg
bottom of page